"Nieudana podróż" autorstwa Mai

 Co zabralibyście na bezludną wyspę? 

Często zadajemy sobie to pytanie, a odpowiedzi na nie są przeróżne! Planowanie tego co zabierzemy, jest niekiedy zabawne. Ale co w wypadku, gdy na bezludną wyspę trafiamy przypadkiem? Przeczytajcie opowiadanie Mai o pewnym podróżniku, który chętkę maił na złoto.



,,Nieudana podróż"



Pewnego dnia, szalony podróżnik, Anglik John Taylor, wpadł na pomysł wyprawy do Australii, aby odkryć złoża złota. Poszedł, więc poprosić swojego zwierzchnika o sfinansowanie swojego pomysłu. Taylor powiedział:

- Drogi zwierzchniku, sfinansujesz mi podróż?

- Niee, nie mam tyle pieniędzy - powiedział stanowczo zwierzchnik.

- Na pewno masz, ale nie chcesz mi dać - rzekł oburzony Taylor.

Długo dyskutowali, aż w końcu zwierzchnik zgodził się sfinansować podróż.

Następnego dnia John miał już lot jednoosobowym samolotem. Lot był kupiony z taniej linii lotniczej, bo podróżnikowi bardzo zależało na czasie, a tylko to było dostępne w tym terminie. Podróż mijała bardzo szybko. Nagle pilot zawołał, że ma awarię sterownika. John bardzo się przestraszył, gdyż właśnie lecieli nad Oceanem Indyjskim i nie mieli gdzie wylądować. Nagle zaczęli spadać w dół. Pilot próbował nakierować samolot na małą wyspę... Ale niestety! Rozbił się na bezludnej wyspie. Nie przeżył nikt oprócz Johna Taylora. Podróżnik wziął z samolotu kilka rzeczy (koce, wafle ryżowe, sznur i latarkę). Poszedł rozejrzeć się po wyspie. Była zarośnięta różnymi roślinami. Okazało się, że na wyspie są kokosy. Zebrał kilka, aby mieć co pić. Znalazł jakieś spokojne miejsce. Postanowił zbudować tam szałas. Nazbierał gałęzi. Zbudował stelaż z patyków i związał to wszystko sznurem, który miał z samolotu. Do środka nazbierał trawy, dzięki temu miał tam przytulnie i wygodnie. Pił wodę kokosową i jadł wafle ryżowe.

Mijały dni, a Taylor samotnie przebywał na wyspie. Pewnego dnia w końcu skończyły mu się wafle i nie miał co jeść. Postanowił, że zbuduje tratwę, na której popłynie by nałowić ryb. Znalazł kilka pni drzew, połączył je bardzo starannie. Zrobił również wiosła z drewna i sieć rybacką z żyłki, którą znalazł na wyspie. Wziął też ze sobą parę kokosów, na wypadek jak by mu się zachciało pić. Wypłynął i łowił spokojnie ryby. Kiedy miał wracać na wyspę, zobaczył w oddali rekina, który płynął wprost na niego! John Taylor bardzo się przestraszył. Kiedy rekin był już koło tratwy, John zaczął rzucał w niego kokosami. Rekin podpłynął jeszcze bliżej i mocno zadrasnął Taylora w nogę. John odpędził go wiosłem. Rekin się przestraszył i w końcu odpłynął. Podróżnik porwał swoją bluzkę, aby opatrzyć ranę. Powoli dopłynął do brzegu. Wysiadł z wielkim trudem i położył się na piasku. Pomyślał, że już długo tu nie wytrzyma. Nie miał jedzenia i picie też już mu się kończyło. A na dodatek miał ranę na nodze. Wszystko wyglądało bardzo, bardzo źle...

Następnego dnia zobaczył w oddali łódź rybacką. Postanowił rozpalić wielki ogień, aby rybacy go zobaczyli i zabrali z tej bezludnej wyspy. Cud! Kapitan statku zauważył ten ogień i zaczął płynąć do Taylora. Mężczyźni zaproponowali, że mogą zabrać go do Indii. Oczywiście, Taylor był bardzo szczęśliwy, że w końcu opuści wyspę, bo spędził tam dwa tygodnie. Miejsce, w które go zabiorą, nie miało dla niego znaczenia. Byleby jak najdalej stąd.

Gdy znalazł się w Indiach miał otwartą drogę do Europy. John Taylor nie zapomniał nigdy tej nieudanej podróży. Z Indii, wrócił bezpiecznie do domu. Na jakiś czas odechciało mu się zdobywania złota.


Popularne posty z tego bloga

"Opowieść wielkanocna"

Historia naszych spotkań...

Projekt pisarski